Przejdź do głównej zawartości

Jak przetrwać przedszkole cz.2

Pot, łzy, stres, i błogosławione szepty „ jak dobrze, że to nie moje”. To najkrótszy zapis tego co dzieje się w pierwszych dniach przedszkola.


Ile może wytrzymać dziecko i rodzic? Tego jeszcze nie wiem. Wszak za mną dopiero lub aż dwa dni przedszkola. A mam wrażenie, że chodzą tam już z rok. Obraz płaczących dzieci, spoconych ze zdenerwowania rodziców, splątanych myśli zajmujących umysł przez cały czas pobytu bąbli w Uszatkowie, zaczyna być obsesją. Obsesją uniemożliwiającą skupienie się na pracy.


O ósmej rano martwię się czy pójdą grzecznie do przedszkola i będą chcieli się w nim bawić, a o 13.00 kiedy czas zabierania ich do domu przeraża mnie myśl, że ostatnie 4 godziny przepłakali albo rozkręcali przedszkole po kawałku. Nie wiem co gorsze.


Do furii doprowadza mnie brak konkretnych informacji. Bo tych wykluczających się jest aż nadto, a wyobraźnia potem generuje obrazy rodem z horroru. Wściekam się, kiedy kucharka wlewa w moje skołatane serce słowa: "o on to cały czas płakał.” A przecież Pani mówiła, że nie cały czas, tylko niedawno zaczął. Do licha to jak to było. Zjadł ten obiad czy nie? Zrobił coś sensownego podczas pobytu w przedszkolu czy tylko rozpaczał? I jestem wściekła na panią walącą garami. Bo w końcu kto informuje o stanie pacjenta lekarz czy salowa?


I chyba rozumiem tych wszystkich rodziców, którzy zmagają się z podobnymi myślami, a których niepokój jeszcze pogłębiają dyskusje w szatni. O córka już dzisiaj nie zesiusiała się? Bo wczoraj słyszałam, że coś się tam wydarzyło.

Jak słyszałaś to milcz. Chciałam krzyknąć w obronie skulonego w sobie tatusia Julki. Nie dobijał, jak to mówi moja córka chłopaka. On i tak jest wystarczająco przerażony okolicznościami, w jakich się znalazł. Dlatego z szatni trzeba jak najszybciej uciec. Zanim wzbudzą we mnie kolejne poczucie winy a głowę zacznie rozsadzać myśl, że skazuję moje dzieci na męki Tantala.

Popularne posty z tego bloga

 Chwilo trwaj Tak sobie (czasami) myślę i pytam się sama siebie: czy po 30 latach w zawodzie nauczyciela można jeszcze coś z siebie dać innym? Czy jeszcze jest komuś potrzebne nasze doświadczenie, zapał i wiara w sens tego co robimy? Otóż odpowiedź przyszła dzisiaj. Moja studentka, która skończyła studia rok temu, napisała do mnie list. To był ciepły i życzliwy list. Tradycyjny list, w kopercie, nie email. Ponoć moje zaangażowanie, uśmiech, pozytywne nastawienie do studentów miało wpływ na jej losy. Dobrze jest zmieniać ludzkie życie dając innym siłę do stawania się lepszą wersją siebie. Dobrze jest znów poczuć, że jest moc do robienia tego, co się kocha. 

Magia ars

W nauczaniu najpiękniejsze jest obcowanie intelektualne z uczniem.Patrzenie jak się rozwija, robi postępy, staje się innym człowiekiem. Przedwczoraj miałam to szczęście prowadzić zajęcia dla słuchaczy, w gronie których było sporo moich seminarzystów i studentów, obecnych i byłych. To fascynujące. Dorośli ludzie cieszący się na swój widok, czerpiący radość z faktu, że dwie godziny rozmawiają o konfliktach i dialogu, to niezmiernie budujący widok. A przecież mieli za sobą cały dzień pracy, na dworze był nieznośny upał, a oni przyszli. Nie po to by przyjść tylko, lub by dostać certyfikat. Przyszli bo połączyła iść ciekawość intelektualna. I kto powiedział, że ludzie nie chcą się uczyć, że szukają tylko okazji by iść na skróty. Dzięki takim uczniom nauczanie staje się sztuką, magicznym spotkaniem, podczas którego odkrywamy nowe twarze naszych uczniów i dostajemy informację, że warto, warto być nauczycielem. Bo jednak komuś i czemuś nasz zapał jest potrzebny, bo jednak nasze słowa nie

Pasja

U wielbiamy i szanujemy ludzi, którzy mają siłę by pokonywać przeszkody, nie ustępują z byle powodu, z wcześniej obranej drogi.W zawodzie nauczyciela taka cecha jak zamiłowanie do tego co się robi zaś jest bezcenne. Czym wyróżnia się nauczyciel rzemieślnik a czym mistrz? Ten pierwszy wykonuje swoje powinności poprawnie. Ten drugi zaś jest jak "ogień". Nie tylko siebie zagrzewa do działania, ale i innych swą siłą obdarza. Umacnia w ludziach przekonanie, że oto są warci tego co najlepsze, że dadzą radę osiągnąć cel. A co najważniejsze ów fascynat robi to nienachalnie, naturalnie, jakby od niechcenia. Rozpoznać go łatwo wśród wielu innych nauczycieli. "Ów" ogień nie pozwala mu zwolnić i zatrzymać się. Pomysł napędza pomysł. Co ważne nauczyciel - fascynat sprawia wrażenie człowieka, który się nie męczy. To też człowiek łamiący schematy, sztampę. Nie liczy na poklask, bo nagrodą dla niego jest uśmiech jego podopiecznych, i gdzieś tam rzucona ocena" to było świetne&